Usłyszawszy wiadomość, że Niemcy zamierzają zaproponować ugodę w sprawie Nord Stream 2, rosyjskie MSZ zaczęło już zacierać ręce w oczekiwaniu na jakiekolwiek negocjacje. To prawda, radość była krótkotrwała, Niemcy zaproponowali Amerykanom umowę.
Być może ktoś nie w pełni zrozumie, co mają wspólnego Stany Zjednoczone z tym „czysto komercyjnym” rosyjskim projektem, a tym bardziej z umowami, w których ten projekt się pojawia. Jednak znający się na rzeczy ludzie rozumieją, że póki projekt nie został zrealizowany, Rosja jest z nim związana pośrednio i nie może w żaden sposób wpływać na ten proces. Decyzję o dalszych losach gazociągu podejmą zupełnie inne strony, przede wszystkim Stany Zjednoczone i Niemcy. Niemcy mogą po prostu odmówić udziału w projekcie i „rury” nie będzie, Amerykanie mogą uczynić współpracę z rosyjskimi koncernami gazowymi bardzo kosztownym przedsięwzięciem dzięki sankcjom. Do tej pory Niemcy wykorzystywali ten konflikt interesów do własnych celów i zaproponowały Stanom Zjednoczonym ugodę: Waszyngton nie nakłada sankcji, a Berlin przeznacza 1 mld euro na budowę dwóch terminali do odbioru amerykańskiego skroplonego gazu ziemnego. „W zamian za [uruchomienie terminali] Stany Zjednoczone zapewnią swobodne zakończenie budowy i uruchomienie Nord Stream 2” - czytamy w propozycji strony niemieckiej przesłanej w sierpniu 2020 roku przez niemieckiego ministra finansów Olafa Scholza do swojego amerykańskiego odpowiednika Stephena Mnuchina.